Domowa bieżnia - mój wybór
- kkroczek99
- 10 cze
- 2 minut(y) czytania
W tym roku wyjątkowo nie mam ochoty czekać na lepszą pogodę, cud, ani nowy miesiąc. Chcę ruszyć się tu i teraz – bez wymówek, że pada, wieje, że nie zdążę na siłownię albo że nie mam z kim poćwiczyć. Właśnie rozpoczynam redukcję (o której na pewno napiszę nieco więcej już niebawem) i oprócz diety postanowiłam "uregularnić" swoje treningi. Sport w różnej formie tak naprawdę towarzyszy mi odkąd pamiętam, ale potrzebuję pracy nad swoją systematycznością. Dlatego postanowiłam kupić bieżnię do domu. Podczas pandemii miałam okazję testować bieżnię w warunkach domowych i w moim przypadku taka aktywność sprawdza się świetnie. Nie muszę myśleć o spakowaniu torby, przejechaniu kilku kilometrów żeby dostać się na siłownię i ćwiczeniu w tłumie.

Zanim kliknęłam „kup teraz”, spędziłam kilka wieczorów na analizach, porównaniach i ogólnym researchu - to przecież całkiem kosztowny zakup, który zostanie ze mną na dłużej. Jeśli Ty też rozważasz taką inwestycję – ten wpis jest dla Ciebie.
Dlaczego akurat bieżnia?
✔ Bo chcę ruszać się częściej, a z doświadczenia wiem, że trening cardio w domu to dla mnie największa szansa na systematyczność.
✔ Bo w deszczowe, zimne dni nie mam żadnej ochoty wychodzić.
✔ Bo nawet 30 minut marszu czy biegu każdego dnia potrafi zrobić cuda dla głowy i formy, a nie zawsze mam czas na więcej.
Co brałam pod uwagę przy wyborze?
✔ Maksymalna waga użytkownika – żeby bieżnia była stabilna, a silnik nie jęczał po tygodniu.
✔ Prędkość maksymalna – czy wystarczy do biegania, czy tylko do truchtu.
✔ Rozmiar i możliwość złożenia, bo nie mam całego wolnego pomieszczenia na domową siłownię (jeszcze 😉).
✔ Opinie i cena – wiadomo.
Bieżnie, które rozważałam:
Mega kompaktowa, idealna do niewielkiego mieszkania. Stan: dobry, cena zachęcająca (bo to wersja „Second Life” – zwrot), ale… trochę bałam się używanego sprzętu.

Solidna, wytrzyma do 140 kg (co daje poczucie pewności), bardzo szybka (16 km/h to już bieganie na poważnie). Ale spora i trochę przekraczała budżet, który założyłam.

Podobna do powyższej – ładniejszy panel sterowania, bardziej „domowa”. Ale dalej: dość duża i nieco mniej mobilna niż chciałam.

Bieżnia, którą wybrałam:

Dlaczego tak wybrałam?
Wygodna, kompaktowa i składana – pomieści się za szafą lub pod łóżkiem.
Prędkość do 16 km/h – wystarczy na marsz, na trucht, i (może w przyszłości) na szybsze odcinki.
Łatwa obsługa, ma dużo funkcji, a do tego… no dobra, wygląda estetycznie i nie psuje mi wystroju 😅
Kosztowała rozsądnie, a miała świetne opinie.
Z szerszą recenzją wrócę po około miesiącu użytkowania mojej nowej zabawki :)
Daj znać, czy chcesz update za miesiąc, ile kroków zrobiłam i czy nadal mi się chce!
K.
Komentarze